Artur
ZAKONNIK - UCIECZKA
Zaktualizowano: 28 sie 2020

X
„Jeśli zobaczysz, że osioł twego brata albo wół jego upadł na drodze - nie odwrócisz się od nich, ale z nim razem je podniesiesz.”
Księga Powtórzonego Prawa
W końcu nadszedł długo wyczekiwany dzień gdy do klasztornej furty zapukał posłaniec
z żydowskiej osady. Mikołaj naprędce skreślił kilka słów po hebrajsku w odpowiedzi na zaproszenie Abrahama Zilbera w gościnne progi jego domu, który według starego Żyda był również domem mnicha.
- Mój drogi bracie, żebyś ty nie myślał, że Zilber nie chce pomóc, ale ty wiedz, że Zilber myśli jak pomóc żeby i wilk był syty i owca ocalała.
Mikołaj od dłuższego czasu przekonywał Żyda do swojego planu, na który ten jednak w żaden sposób nie chciał przystać, wiedział bowiem, że taki obrót sprawy niechybnie zagraża zakonnikowi.
- Abrahamie zaklinam cię pomóż mi, przed kilkoma dniami z Krakowa powrócił prokurator i pewnie niebawem wyznaczą datę autodafe, a wtedy niechybnie przeniosą skazanych w inne miejsce w którym nie będę już mógł im pomóc!
- Zilber pamięta poczciwego Rajmunda, oj znamienity to był tkacz i sława jego aż po Sycylię, i człek zacny, uczciwy, a teraz takie nieszczęście i taki majątek...
- Abrahamie, jeśli chodzi o pieniądze...
- Zamilcz lepiej młodzieńcze, bo lepiej powiedzieć po trzykroć mniej słów dobrych, aniżeli jedno złe za dużo. Zilber nie myśli o pieniądzach i nie o dukaty ni złoto tu chodzi,
a o twoją skórę Mikołaju. Bo jam przecież obiecał ci się odwdzięczyć i do końca moich dni będę ci dłużnikiem, a nie wrzucać cię do lochów i wysyłać na niechybną śmierć.
Zakonnik nie miał już sił na prowadzenie jałowego dyskursu z upartym Żydem, wiedział, że nie ma wyboru, i że to jedyne rozwiązanie. Postanowił skorzystać jednak z nauk jakie wyciągnął z obcowania z Wielkim Inkwizytorem, zmarszczył czoło, zacisnął usta i wycedził przez zęby:
- No cóż, myślałem Abrahamie żeśmy przyjaciółmi... zawiesił głos i czekał …
- Zilber widzi, że krew w tobie wzburzona, zatem dobrze, niech się stanie podług twojej woli, jutro przed zachodem słońca wszystko będzie gotowe, konie, prowiant i broń na drogę. Wyślę też o świcie posłańca do moich braci w Opolu by pomogli im przedostać się dalej do Ołomuńca i Pragi, tam będą już pewnie bezpieczni. A ty Mikołaju prześpij się bo poranek jest mądrzejszy niż wieczór i z otwartą głową rozważ rady starego Zilbera czy nie uchodzić wraz
białogłową i kawalerem. Moi bracia przyjmą cię pod swój dach gdzie tylko zechcesz.
Uściskali się serdecznie i pożegnali do następnego wieczora.
Po rozmowie z poczciwym Żydem Mikołaj nie potrafił już zasnąć. Rozmyślał o tym co miało się wydarzyć, a jego serce powoli ogarniała tęsknota za swoją ukochaną.
Upadł przed obliczem Jezusa umieszczonego na krzyżu w jego celi i modlił się o powodzenie swojego planu. Pokusa by uciec wraz z Amelią była ogromna, ale wtenczas szanse na powodzenie ucieczki malały gwałtownie. Musiał zostać na miejscu i tuszować nieobecność więźniów w celi tak długo jak tylko się da. Jego nieobecność w klasztorze od razu wzbudziłaby niepotrzebne podejrzenia.
Tamtej nocy po raz ostatni dziewczyna była umiłowanym gościem jego klasztornej celi.
XI
„Pan jest moją mocą i źródłem męstwa! Jemu zawdzięczam moje ocalenie.”
Księga Wyjścia
Następnej nocy sprawdzonym sposobem dzięki swojej pozycji Mikołaj wyprowadził rodzeństwo z otchłani więzienia. Strażnik otrzymał stosowne rozkazy i bez podejrzeń zezwolił na przeniesienie skazanych w inne miejsce. Dzięki takiemu fortelowi i boskiej pomocy ucieczka rodzeństwa mogła pozostać niezauważona nawet przez kilka dni.
Poczciwy Abraham czekał już na nich przy wyjściu z dominikańskiego placu.
Amelia i Beniamin szybko włożyli żydowskie szaty i nieuchronnie nastał czas pożegnań. Beniamin serdecznie wyściskał mnicha, który stał się dla niego niczym starszy brat, Amelia zalała się łzami, zanosiła szlochem i nie chciała odstąpić od ukochanego ani na krok.
Błagała go by uchodził wraz z nimi, wszystko nadaremnie.
Mikołaj dokonał wyboru. Najważniejsze było jej bezpieczeństwo, a opóźnić wykrycie spisku
i ewentualny pościg mógł tylko on. Stał teraz patrząc w świetle księżyca na odchodzącą trójkę przyjaciół, których miał już nigdy nie zobaczyć.
Noc była ciepła, sierpniowa i stał tam jeszcze długo po tym jak postaci zniknęły za murami kamienic. Czuł ciepło i słony smak spływających po twarzy łez, lecz ogarnął go niewyobrażalny spokój. Wiedział, że o świcie, kiedy tylko otworzą się miejskie bramy jego ukochana odzyska wolność. Spokojnym krokiem przeszedł przez most u ujścia Oławy do Odry by udać się na Ostrów do swojej ukochanej kaplicy.
XII
„Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku, myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna.”
Księga Przysłów
Więzień siedział na gołej ziemi trzęsąc się z zimna i wyczerpania. Był skrajnie wycieńczony, do lochu dolatywały pierwsze podmuchy mroźnego, zimowego powietrza,
a jego umysł zaczął płatać figle.
Zobaczył dziewczynę stojącą przed nim i podającą mu kiść soczystych owoców winnego krzewu, potem jej dłoń powędrowała do jego głowy i poczęła delikatnie ją głaskać.
- Amelio... wydusił z siebie charczącym głosem i piękna postać zniknęła.
Stracił rachubę czasu nie mając pojęcia od ilu dni nic nie jadł, popijając tylko stęchłą wodę uzbieraną pomiędzy kamieniami. Doskonale znał tę i inne metody mentalnych tortur,
które były tylko preludium do tego co miało go spotkać później.
Modlił się gorliwie i dziękował opatrzności za widzenia jakie go nawiedzały.
Dzięki nim był niemal pewny, że Amelia wraz z bratem szczęśliwie dotarli do celu.
Przy życiu i zdrowych zmysłach trzymała go tylko miłość. Miłość do Boga i miłość
do kobiety. Oba te uczucia absolutnie się nie wykluczały, lecz jedno potęgowało drugie.
Tylko, że miłość do kobiety doprowadziła go do zdrady instytucji, która była wszechmocna,
a miłosierdzie jej czysto teoretyczne.
Nie mógł liczyć już na nic, doskonale wiedział, że czeka go śmierć, lecz dla tych kilku chwil złączenia się w jedno ciało, w których czuł w sobie niemal pierwiastek boski warto było oddać własne życie.
Czekał zatem spokojnie na dzień w którym przyjdzie mu stanąć przed Świętym Oficjum i popatrzeć w oczy swojemu mistrzowi.
KONIEC Kilka słów od autora:
W opowiadaniu umieściłem kilka postaci i faktów historycznych.
Postać Inkwizytora papieskiego jest prawdziwa- kaznodzieja Peregryn z Opola był Inkwizytorem we Wrocławiu w latach dwudziestych czternastego wieku.
Kościół św. Wojciecha faktycznie był w tamtych czasach świątynią dominikańską, ale nie mam żadnej wiedzy by znajdowały się w jego podziemiach lochy i sale tortur Świętej Inkwizycji.
Wszystkie miejsca opisane w utworze tzn. kościoły, osady walońska i żydowska, targowisko, jatki mięsne, itd. istniały naprawdę, wiele z nich przetrwało we Wrocławiu do dziś jako wspaniałe zabytki.
Niektóre wydarzenia nie są poukładane chronologicznie, dla potrzeb opowiadania "naciągnąłem" nieco fakty historyczne. Np. fakt, że miasto w tamtym czasie posiadało już swój herb. Faktycznie został on nadany Wrocławiowi przez Karola IV ponad trzydzieści lat później. Również walońska rodzina tkacka została przeze mnie wymyślona, choć przybyło ich do miasta niemało i tak jak piszę w opowiadaniu byli wielkimi mistrzami swoich fachów. Natomiast Laurentius Angelus jest postacią historyczną i to właśnie on założył w Polsce pierwszą kopalnię żelaza w XII wieku. Walonowie byli znani ze swych talentów tkackich
i tych dotyczących wydobywania cennych kruszców.
Zakazana księga "Zapytania Jana Teologa" zwana inaczej "Fałszywą ewangelią" istnieje naprawdę. Zachowały się do dziś dwa łacińskie egzemplarze, jeden znajduje się w Bibliotece Narodowej w Wiedniu, drugi w archiwum Inkwizycji w Carcassonne.
Albigensi, katarzy, waldensi, beginki i begardzi - to przedstawiciele odłamów wiary istniejących naprawdę w średniowiecznej Europie również w Polsce.
Tezy i dogmaty zawarte w opowiadaniu są zbieżne z tym co faktycznie głosili choć
w znacznym stopniu okrojone i uproszczone dla potrzeb narracji.
Również postać Żyda Abrahama jest przeze mnie wymyślona, co nie zmienia faktu,
że legendy krążące o starozakonnych w średniowiecznej Europie przedstawiały tę mniejszość w najgorszym świetle i doprowadziły do wielu pogromów ludności żydowskiej w całej Europie. Fakty historyczne są takie, że wielu naszych Braci Starszych to właśnie na terenie Polski Piastów znalazło bezpieczną enklawę do życia i swoich religijnych obrzędów, a także kultywowania tradycji i kultury Narodu Wybranego. Tak było również potem, przez wiele wieków, aż do wybuchu II Wojny Światowej. Postaci Mikołaja, Amelii, Beniamina, Prokuratora i Adwokata są fikcyjne, natomiast narzędzie tortur przedstawione w utworze jest zupełnie autentyczne. Również sam przebieg procesów mógł właśnie tak wyglądać. Fakt, że podczas autodafe heretyk miał jeszcze szansę pojednać się z Bogiem również jest prawdziwy, chociaż marna to była pociecha zważywszy na fakt, że kara rzadko kończyła się przeżyciem skazanego.