Artur
Się nie nudzę...
Jakoś ta przymusowa izolacja niespecjalnie mi przeszkadza, no może z wyjątkiem tego, że nie mogę pojeździć na rowerze. Praca online ma mnóstwo dobrych stron, nie tracę choćby mnóstwa minut w korkach. W czasie, który zwykle musiałbym spędzić w samochodzie robię naprawdę sporo roboty, co z kolei uświadamia mi jak bardzo wszyscy jesteśmy skazani na zupełnie bezsensowne trwonienie minut czy godzin, o zatruwaniu środowiska nie wspomnę.
Tak czy inaczej mam świadomość, że wielu ludzi w tym czasie niemiłosiernie się nudzi.
To smutne, że człowiek będąc sam ze sobą nie ma nic, czym mógłby konstruktywnie zapełnić taki czas.
Ktoś, kto jest dziś bez możliwości pracy powie pewnie, że odwala mi na mózg, nic bardziej mylnego. Doskonale zdaję sobie sprawę z problemów mojej branży, wiem ilu kucharzy i pracowników restauracji siedzi w domach, rozmawiam z nimi codziennie, wiem ile lokali jest zamkniętych, znam ten rynek na pewno bardzo dobrze.
Ale czy to upoważnia kogokolwiek do bezsensownie bezczynnego trwonienia czasu?
Zapewniam, że jest mnóstwo rzeczy do zrobienia, a jest teraz na to czas, którego w normalnym cyklu by nie było. Czyż nie jest głupotą go nie wykorzystać?
To samo powiedziałem wczoraj kumplowi, który dzwonił by poużalać się jak to jest źle.
Gdy rozmawialiśmy nieco dłużej okazało się, że w trakcie tych kilku tygodni przestoju nie zrobił dosłownie NIC by usprawnić swoją pracę po powrocie, nie pomyślał o nowej karcie,
o nowych recepturach, nie zaplanował, ba nie pomyślał nawet co można by zmienić, ulepszyć. Jak sensowniej poukładać pracę. Dalej nie ma analizy kosztów, nie wspomnę o tym, że tynk sypie się z sufitu który właśnie teraz można spokojnie bez pośpiechu wyszpachlować
i pomalować. O wypucowaniu zaplecza na lewą stronę nawet nie wspomnę, bo po powrocie po takim przestoju zaplecze powinno wręcz lśnić czystością, a wszystkie niepotrzebne graty zalegające na magazynowych półkach zasilić odpowiednie dla niech kontenery.
Oczywiście nic z tych rzeczy się nie zadziało, w zamian za to jakiś dziwny stan depresyjny. Podsunąłem mu kilka pomysłów, zobaczymy czy skorzysta.
Zastanawiam się jak długo musiałaby trwać izolacja żebym to ja zdążył zrobić wszystko co mam zaplanowane:) Póki co dzielnie trzymam się harmonogramu, pracuję rzecz jasna, nadganiam tematy, na które po powrocie do normalnego trybu na pewno nie miałbym czasu
i musiałbym robić to po godzinach. Planuję kilka kroków do przodu, piszę felietony, wymyślam nowe przepisy, które potem wykorzystam w pracy, opracowuję działania marketingowe. Jednym słowem, kiedy przyjdzie czas powrotu na pełne obroty wejdę w temat jak w masło.
A prywatnie? Robię to co kocham, piszę piosenki, nagrywam, nadrabiam zaległości kinowe (to po nocach;), ogarniam i porządkuję swój sprzęt, mogę w końcu spokojnie posłuchać płyt, które leżały nietknięte od jakiegoś czasu, jednym słowem skupiam się na rzeczach które często muszę robić w biegu lub w ogóle nie mam na nie czasu.
Jednym słowem zachowuję równowagę psychiczną, bo człowiek nie jest (poza nielicznymi przypadkami jakie znam) stworzony do bezczynności. Dlatego warto zmuszać się do działania.
Widzę, że moje dziewczyny też radzą sobie całkiem nieźle, dwie starsze ruszyły
z pracami magisterskimi w tempie jak dla nich wręcz kosmicznym, a najmłodsza, cóż uwielbia koronawirusa za przesunięcie matur, a teraz jeszcze mówi, że ustnych może w ogóle nie być:) Nie powiem żebym widział załamanie na jej twarzy;)
I niby wszystko ładnie i cacy, a jednak nie... bo tęsknota za wspólnym graniem jest coraz większa, brakuje prób, wygłupów, koncertów, nagrań, a wszystkie nasze plany odsunięte są na bliżej nieokreśloną przyszłość. Zawsze lubiłem mieć pełny kalendarz i wszystko zaplanowane, teraz jest po prostu pusto.W najbliższą sobotę mieliśmy zagrać koncert charytatywny, a utwory na płytę powinny być od tygodnia w miksie. Nie są...
Tak czy inaczej jutro na blogu ostatni odcinek "Zakonnika" a za tydzień ruszam
z kolejnym opowiadaniem. Bądźcie zdrowi i cierpliwi, jeszcze troszkę...
