Artur
KOBIETA SZEF KUCHNI ?
Mówi się, że kobiety nie są dobrymi szefami kuchni.
A ja się pytam kto taką bzdurę sformułował? Jednym z moich pierwszych szefów wiele lat temu, w naprawdę topowej restauracji była kobieta, Marcelina – świetny szef, doskonały organizator i fenomenalny pedagog. Nauczyłem się od niej bardzo dużo i do dziś dobrze wspominam naszą współpracę.
W moim mniemaniu, choć nie zdaję się tutaj na żadne naukowe opracowania, a tylko na wieloletnią praktykę, kobiety mają dokładnie takie same, nieograniczone biologicznie zdolności do bycia świetnymi kucharzami jak faceci.
Znam sporo pań kucharzy, gotujących dużo lepiej niż mężczyźni. Dlaczego zatem kobieta miałaby nie być dobrym szefem kuchni?
Odpowiedź jest prosta. Nie ma takich przeszkód, są natomiast powody dla których kobiety stanowisk tych po prostu nie chcą, mimo, że byłyby dużo lepszymi szefami od męskich przełożonych których mają.
Nie wiem czy nie nazbyt mocno narażam się kolegom po fachu, ale taka jest prawda,
i moja emancypacja w tym zakresie nie jest przesadzona czy nieuzasadniona;)
Dowody? Proszę uprzejmie:
Praca szefa kuchni zazwyczaj wiąże się z absolutnie nienormowanym czasem pracy i zabiera też sporo czasu teoretycznie wolnego, co w przypadku kobiet mających rodziny, zwłaszcza mężów którzy zrzędzą, że wiecznie nie ma ich w domu, zdecydowanie utrudnia piastowanie takiej funkcji. Po prostu jest ona dla kobiety mającej rodzinę zbyt absorbująca czasowo. Dlatego też, często mimo posiadanych kwalifikacji zadowalają się mniej eksponowanymi stanowiskami, które łatwiej połączyć z obowiązkami żony i matki. Abstrahując na moment od tematu, uważam, że praca w gastronomii, choćby ze względu na bywanie gościem we własnym domu raczej generalnie nie jest wskazana dla pań, dlatego darzyłem zawsze wielkim szacunkiem moje wspaniałe współpracowniczki, które potrafią to wszystko pogodzić.
To wielka sztuka i olbrzymie poświęcenie. Napiszę osobny felieton o godzinach pracy
w gastronomii, bo to również ciekawa kwestia.
Wracając do tematu, po drugie, i to jednak fakt, należy mieć nerwy ze stali, by czasem w mocnych słowach postawić do pionu kilku facetów na zmianie.
Osobiście poznałem podczas długoletniej praktyki w restauracjach paru delikwentów, dla których zwierzchnictwo kobiety zakrawało niemal na ból porównywalny z obcięciem genitaliów. Nie potrafili pogodzić się z faktem, że "jakaś baba" organizuje im pracę oraz narzuca trend. Cytat z piosenki „facet to świnia” przybierał wtedy nieco jaskrawszą w wymowie formę. To bardzo niebezpieczne dla restauracji, dlatego „macho” szybko kończyli kariery w tych miejscach, a panie pracują do dziś.
Jest trochę silnych kobiet, które potrafią sobie radzić z nadmiarem samców alfa, zwykle jednak odpuszczają i wolą spokojną głowę na niższej funkcji.
Aby nie robić jednak z nas facetów totalnych łajdaków, napiszę, że znam oczywiście szereg przykładów gdzie zwierzchnictwo damy fantastycznie wpływa na harmonię w pracy z męską częścią załogi – niestety, zwykle wtedy ta żeńska… ojoj, to już temat na książkę;)
W końcu, i to też trzeba sobie jasno powiedzieć, kobieta jest istotą na natury słabszą fizycznie, a poza pracą ma jeszcze mnóstwo obowiązków domowych którym musi podołać.
Po przyjściu z restauracji czekają na nią dodatkowe jeden lub dwa etaty w domu.
Nie może poleżeć z pilotem przed telewizorem, pograć w FIFA, albo pójść na ryby zresetować się psychicznie i fizycznie.
Podsumowując moje przemyślenia, nie widzę żadnych obiektywnych przeszkód,
by kobieta nie mogła być po pierwsze świetnym kucharzem, a po wtóre kierować pracami kuchni. Znam mnóstwo pań, które świetnie sobie z tym radzą i organizują swoje kuchnie wzorowo. No i rzecz jasna, wszelkie mity o ilości kubków smakowych i takie tam należy włożyć między bajki, w mojej opinii to bujda na resorach.
Pozostaje ostatni aspekt, o którym powinienem napisać, i to jest niestety spostrzeżenie smutne. Bardzo często bywa tak, że za swój profesjonalizm i zaangażowanie w pracy, kobiety nie są wynagradzane jak faceci na tych samych stanowiskach.
Stąd mój apel do restauratorów, nie róbcie tego!
Jak widać nie użyłem w tym felietonie ani jednego feminizmu typu kucharka czy szefowa. To celowy zabieg, by unikać pejoratywnego zabarwienia nazw tych funkcji.
Czyż stwierdzenie „Oto nasz wspaniały Szef Kuchni Pani Maria” lub „Przedstawiam państwu naszego fenomenalnego Kucharza - Pani Maria…” nie brzmi lepiej od „oto nasza kucharka”? A może znów jestem staroświecki?
Temat na kolejny raz – co potrafi kucharz kończący szkołę gastronomiczną.
