top of page
  • Zdjęcie autoraArtur

HISZPAŃSKA RESTAURACJA W SZKOCKIM PORCIE...

Zaktualizowano: 7 sie 2023


Nigdy bym się nie spodziewał, że pierwszy dzień w Szkocji zakończy się w … hiszpańskiej restauracji i z hiszpańską kuchnią. Trochę to kwestia przypadku, bo do Helensburgha trafiliśmy kierowani bookingiem w poszukiwaniu noclegu. Tak czy inaczej, nie żałuję tego delikatnego odstępstwa od wytyczonej trasy gdyż dzięki temu zajechaliśmy do miejsca, którego pewnie w innych okolicznościach bym nie odwiedził. Ot taki niespodziewany bonus, zwłaszcza, że bardzo malownicza i wąska droga z Tarbet wiodła wybrzeżem jeziora Long i Gare, które z tego co podpatrzyłem na mapach są właściwie zatokami Morza Irlandzkiego na Północnym Atlantyku. Do tego ciągle jedzie się wzdłuż wojskowych zabezpieczeń i ultra ciekawych instalacji militarnych na wodzie. Rzecz jasna, newralgiczne miejsca zasłaniają gęsto obsadzone krzewy i drzewa oraz ogrodzenie, ale wydawało nam się, że widać nawet okręt podwodny, cóż, może to tylko nasza wyobraźnia, a może któryś z czytelników wie coś więcej o tej bazie i będzie mógł rozjaśnić temat.


Do Helensburgha wrócimy później, tymczasem wjeżdżamy do Szkocji i na jednym z rond w okolicach Glasgow obieramy kierunek północny. Za kilkanaście minut docieramy do Loch Lomond wzdłuż którego wybrzeża będziemy poruszać się przez całe popołudnie. Piękne to rejony Parku Narodowego Loch Lomond & The Trossaches, ale jak wspominałem już w innych miejscach, jeśli nie masz bazy noclegowej zarezerwowanej odpowiednio wcześnie pojawiają się problemy.

Najpierw decydujemy się nie zmieniać planu i jechać na północ, po drodze szukając czegoś w mijanych miasteczkach, niestety, wszędzie ten sam komunikat wywieszany na szyldach „no vacancy” - brak miejsc. Nic tylko otwierać hotel ;)

Po drodze trafiamy do malowniczej miejscowości Luss z pięknie zachowanymi i bardzo zadbanymi kamiennymi domkami, oraz niezwykle urokliwym gotyckim kościołem i cmentarzem. Na jeziorze pełna baza sportów wodnych, plaże i oczywiście molo. Pijemy kawę i zjadamy genialne shortbread z karmelową polewą oraz czekoladą. Ciastko, a w zasadzie maślany herbatnik ten akurat w wydaniu milionerów jak mawiają Szkoci czyli na bogato jest wręcz obłędnie genialne. Zdobyłem już przepis na to cudo i nie zawaham się go użyć, nie wiem tylko… co na to moja dieta ;) Nie ma co czarować, kuchnia szkocka do najbardziej wykwintnych nie należy, sporo w niej ziemniaków na ten przykład, ale za to połączenia bywają genialne i będzie jeszcze o tym nie raz. Póki co, proste ciacho robi robotę i kropka. Kawa też smaczna więc ten kulinarny przystanek zapisuję jako bardzo udany.


Napawamy się widokami i trudno w języku polskim znaleźć wystarczającą liczbę przymiotników oddających piękno tego kraju. Kiedy pomyślę, że to dopiero początek ekscytacja jest coraz większa.

Co warto zauważyć i może ( a nawet na pewno) przenieść na rodzime podwórko – absolutny brak ohydnych reklamowych tablic, szyldów i innych szpetnych wynalazków marketingowych wyjadaczy.

Jest naturalnie jak Pan Bóg stworzył i pęknie jak aura koloruje. Nawet chmury biorą czynny udział w malowaniu panoram o czym przekonam się też w kolejnych dniach.



W końcu znajdujemy nocleg ze śniadaniem we wspomnianym Helensburghu, musimy się nieco wrócić, ale pokój w dwugwiazdkowym County Hotel prowadzony przez hinduską rodzinę jest czysty

i bardzo przestronny. Jak się nazajutrz okazało śniadanie także smaczne i przygotowane według złożonego poprzedniego wieczora zamówienia.


Do ciekawostek tego miasta zaliczyć mogę budynek szkoły z osobnymi wejściami dla dziewcząt

i chłopców oraz panoramę podczas odpływu, gdy część naszej załogi zajęła się zbieraniem muszelek,

ja delektowałem się po kilku piwkach nocnym widokiem na port w Glasgow. Miałem też olbrzymią ochotę dołączyć do grających w pokera, bo stoły do Texas Holdema obecne są chyba we wszystkich pubach tego miasteczka, jednak uznałem, że lepiej nie narażać budżetu pierwszego dnia pobytu w tym kraju;)


Na kolację, znów zupełnym przypadkiem, trafiamy do hiszpańskiej restauracji La Barca Tapas & Wine Bar. Knajpka którą polecono nam w hotelu była nieczynna, więc szukaliśmy czegoś innego, i to był fantastyczny zbieg okoliczności. Jedzenie jest wyborne, a dyskusja z obsługującym nas Alessandro urocza i pełna śmiechu.


Skończyło się na tym, że zaproponowano mi pracę w tym cudownym miejscu i gdyby nie plany na kolejne dni i pozostała część ekipy mógłbym zabawić w Helensburghu nieco dłużej. Olek (bo tak do niego mówiłem, co niezmiernie mu się podobało;) jest Brazylijczykiem i zapalonym kibicem Realu Madryt więc chcąc nie chcąc, dyskusja musiała zejść w końcu na transfer Roberta Lewandowskiego do Barcelony. Wszystko w genialnej atmosferze i z poczuciem humoru.

Ale, ale, powinienem chyba napisać co nieco o jedzeniu, zamawiamy duży talerz tapas na który składają się wędliny, sery, oliwki i inne dodatki – wszystko jak zapewnia Olek prosto z Hiszpanii, do tego paella z owocami morza, genialne wprost kalmary i moje danie wieczoru - sezonowany na sucho trzydzieści dni antrykot z farmy Cairnhill w południowo zachodniej Szkocji, a konkretnie w dolinie Girvan nad Atlantykiem z niewyobrażalnie pysznym sosem pieprzowym. To się nazywa orgazm gastronomiczny. Anitka i Inga delektują się stołowym, ale wybornym Monte Di Cello, my ze Zbyszkiem idziemy tym razem w eksperyment zamawiając Estrella Damm - Pilsa prosto z Barcelony i na jednym się nie kończy bo piwko jest naprawdę przednie ;)

W wakacjach spędzanych w ten sposób genialne jest to, że zawsze może wydarzyć się coś niespodziewanego, na ten przykład Anitka zamawia nocleg w hotelu, hmm... który okazuje się być miejscem do postawienia kampera, oczywiście kamperem nie dysponujemy, więc następuje odkręcanie tematu i mnóstwo śmiechu. Czasem trzeba liczyć się z "niedogodnościami" w postaci nocowania w namiocie, ale co dla jednych jest niedopuszczalnym dyskomfortem, dla innych bywa fantastyczną przygodą. Na końcu i tak liczy się towarzystwo i dobra zabawa. A gdy każdego dnia możesz do tego oglądać tak cudowne miejsca, naprawdę luksusy wydają się być zbędne.



18 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page