Artur
AUSCHWITZ...
Zaktualizowano: 8 sie
Urodziłem się 29 lat po wojnie na śląskiej ziemi, raptem nieco ponad dwadzieścia kilometrów od tego miejsca. Po raz pierwszy Muzeum odwiedziłem mając bodajże 14 lat i był to póki co raz ostatni.
Od tamtego ponurego dnia (takim pozostał w mojej pamięci - mimo wiosny i świecącego wtedy słońca) przeczytałem setki książek dotykających tematyki obozowej, nie tylko zresztą związanych z Auschwitz, ale również innymi miejscami kaźni zarówno tej hitlerowskiej jak również nie mniejszej stalinowskiej. Wspomnienia, biografie, opisy medycznych eksperymentów i panujących niepisanych zasad, historie jednostek na tle obozowego życia w ciągłym strachu... Do dziś nie potrafię się przemóc by wrócić w to miejsce raz jeszcze, choć jestem w Oświęcimiu
i przejeżdżam obok obozowych baraków nawet kilka razy w miesiącu. Wiem i czuję to, że moja wiedza historyczna upomina się o to bym zweryfikował raz jeszcze to, co pozostało w pamięci z tamtej wizyty, to o czym czytałem w międzyczasie z tym co w XXI wieku zostało wyeksponowane jeszcze bardziej i dobitniej. Mój wewnętrzny imperatyw woła za każdym razem gdy przyglądam się tym budynkom zza samochodowej szyby bym namacalnie i przez skórę raz jeszcze poczuł powietrze jakie tam otacza nasze człowieczeństwo, człowieczeństwo, które Im wszystkim odebrano dużo wcześniej zanim trafili za druty
w bydlęcych wagonach. Życie toczy się swoim rytmem, pokolenie moich dzieci za prehistorię uważa już wydarzenia stanu wojennego, wszystko biegnie naprzód i pewne rzeczy się relatywizuje, a to bardzo niebezpieczne.
Nie pozwólmy o tym zapomnieć...