top of page

MUZYKA DAJE MI PRZESTRZEŃ

I WOLNOŚĆ

Gdy byłem dziesięcioletnim pacholęciem pół rodziny złożyło się by zakupić

w Niemieckiej Republice Demokratycznej (tak tak, istniało takie państwo) akordeon dla utalentowanego muzycznie Arturka. Wybór padł na osiemdziesięciobasową, pięcioregistrową koncertową wersję Weltmeistra.

Piękny to był instrument, niestety, szczerze go nie lubiłem do momentu, gdy poczyniłem pierwsze postępy. Wtedy coraz bardziej zaczął mnie wciągać. 

Ognisko muzyczne wspominam niczym koszmarny sen, długie i nudne lekcje doprowadziły do miliona kombinacji jakby się z nich wymiksować. Sporo było wagarów podczas których marzyłem o grze na perkusji lub gitarze w popularnym zespole.

Gdy trafiłem do dziecięcej orkiestry w jednym z tyskich domów kultury wszystko się odmieniło.

Podczas pierwszego obozu zastąpiłem perkusistę i tego stołka nigdy nie oddałem. Po kilku latach grałem już w komercyjnym, dosyć popularnym i uznanym bandzie obsługującym eventy wszelakie zwłaszcza wesela. Zespół nazywał się Zelter.

W tym samym czasie z kolegami z tyskiego "Browarnika" założyliśmy rockową formację No Problem z którą łoiliśmy punk rocka byle szybciej i głośniej.

 Ja pisałem teksty i wymyślałem muzykę choć na gitarze znałem wtedy pewnie ze trzy akordy. Zagraliśmy jednak trochę koncertów i eliminacji do festiwali. Najważniejsze jednak było to, że mieliśmy zespół, a to stawiało nas w szkolnej hierarchii zainteresowania płci przeciwnej na zdecydowanie uprzywilejowanej pozycji.

Gdy zaczęła się praca i założyłem rodzinę na pierwszym miejscu stanęły inne obowiązki, ale muzyka ciągle była obok, pisałem do szuflady by w końcu po dwudziestu latach znów założyć band. Mam nadzieję, a raczej pewność, że kolejnego rozstania z muzyką już nie

będzie. Zbyt wiele dla mnie znaczy, a samo słuchanie  (uwielbiam) nie jest w stanie zaspokoić moich twórczych niepokojów. Dlatego właśnie powstał Strange.         

 

Artur Kupczyk  

bottom of page